Table of Contents

Social lending - Pożyczki społecznościowe

yunnan 2010/03/11

Moje przygody inwestycyjne, czyli jak zacząłem inwestować w social lending (pożyczki społecznościowe).

Początki

Najpierw inwestowałem wyszukując korzystne lokaty (nic specjalnego). Jakieś tam lokaty terminowe, konta oszczędnościowe (wciąż mam konto eMax w mBanku, teraz razem z Lokatą Jednodniową). Z tego da się wykręcić ~5%. Naturalnie pojawiają się chwilowe lokaty do 8%, ale nie jest to stały sposób inwestowania. Przy lokatach nie trzeba się głowić podatkami bo atak podatku Belki jest automatyczny :) Pozostałe plusy to duże bezpieczeństwo pieniędzy i stały procent (Choć w wolnej chwili mogę opowiedzieć prawdziwą historie trzymania pieniędzy w Islandzkim banku i inwestowania w “amerykanszke” fundusze. Bank zbankrutował, fundusze poszły na dno… dłuższa historia.).

Potem przeszedłem na spokojne fundusze inwestycyjne (walutowe, obligacji itp), ale zysk 1-5% w skali roku raczej wypada na korzyść lokat/kont oszczędnościowych. W pewnym momencie nawet inflacja jest wyższa niż zysk z tych funduszy :) Plusem jest stały wzrost nawet przy kryzysach, obligacje są niby gwarantowane przez nasze kochane państwa (zaufanie do państwa pewnie będzie niedługo zapisane ustawowo :DDD).

To może agresywniejsze fundusze akcyjne (akcje polskie)… raz wtopiłem 20%, raz zyskałem 20%. Cała akcja działa się w okresie czasu 3-6 miesięcy (tuż przed pseudo-kryzysem), więc widać że tutaj sytuacja jest o wiele bardziej dynamiczna. Podchodziłem jeszcze ze dwa razy do Polskiej giełdy, z różnym skutkiem. Ogólnie inwestując więcej czasu można prawdopodobnie uzyskać spore zyski. Polska giełda ma cały czas duży potencjał, który można dobrze wykorzystać.

W Polsce i Europie zrobiło się raczej spadkowo, to może zainwestować w fundusze Chińskie, Rosyjskie, Brazil itp ? Niestety tutaj też znowu raz spadki raz wzrosty. Te fundusze wg specjalistów są jednak głównie długoterminowe (pare lat) i w tym okresie mogą dać niby duże zyski. Rozwijające się gospodarki dają bardzo duży potencjał. Mimo to znowu to nie dla mnie.

Poradzono mi, ze jest coś pewnego z dużym zyskiem (10-20% rocznie), mianowicie fundusze budowlane w Polsce, albo fundusze energetyczne (ropa/prąd). W miesiąc po kupieniu ceny mieszkań zaczęły spadać i ropa tanieć, na szczęście zdążyłem sprzedać przed poważnymi spadkami. Rynek energetyczny, przy stabilnych gospodarkach wydaje się pewną inwestycją. Szczególnie jeśli spojrzymy na stały wzrost zapotrzebowania na różne rodzaje energii, nie wspominając nawet o ogromnym potencjalnym zapotrzebowaniu rozwijających się krajów. Z drugiej strony, przed paroma laty wielki niemiecki boom na energie odnawialną przygasł, rząd wycofuje się z dotacji, a w fabrykach baterii słonecznych magazyny są pełne po sufit. W Polsce jedynie wiatraki, posiadające najlepszy stosunek produkcji energii do wartości inwestycji, były chętnie kupowane/budowane przed “kryzysem”. Teraz już się rzadziej o tym słyszy.

I tak na końcu trafiłem na social lending. Jestem na tym ok pół roku i postaram się w skrócie streścić moje doświadczenia. Zakładałem że zysk który by mnie zadowalał to ok 10-15% w skali roku (więcej niż lokaty, mniej niż obiecywany zysk z funduszy). Teraz surowe dane z social lending, moje efektywne oprocentowanie 17% na rok. Dałem ponad 15 pozyczek (kilka tys zl), 50% jest spłaconych, reszta spłacana jest terminowo. Na razie 100% splat, zero opoznien.

Moje efektywne oprocentowanie wynosi 17% w skali roku, a mogłoby wynosić nawet 20% (maksymalne oprocentowanie na kokosie), jednak czasami inwestuje po prostu w pewniejsze, lecz niżej oprocentowane (np 15% w skali roku) pożyczki. Z drugiej strony częste “promocje” mogą podbić efektywne oprocentowanie wyżej niż 20% !!! Dając komuś pożyczkę na 20% w skali roku, na okres 6 miesięcy (czyli 10% odsetek), zdarza się że pożyczko-biorca obliguje się do spłaty w krótszym terminie (przyjmijmy 3 miesiące). Co daje na tym przykładzie kosmiczne 40% w skali roku ! Poza tym, nie licząc na okazje pożyczkowe, również można uzyskać efektywnie procent wyższy niż 20% w skali roku. Posiadając 10000zl i pożyczając go na 3 miesiące (5% odsetek), po 3 miesiącach mamy 10050zl które znowu możemy pożyczyć. Naturalnie nie musimy czekać do końca pożyczki, bo raty spłat otrzymujemy comiesięcznie.

Okres pożyczki wybieramy sami, dlatego mamy dość sporą elastyczność w lokowaniu pieniędzy.

W social lending podobają mi się nie tylko zyski, ale i filozofia. Prawdziwa konkurencja na rynku kredytowym, która będzie korzystnie wpływać na banki i wszyskie pozostałe “providenty”/“skoki”. Sam decyduje komu chce pożyczyć i na co, wiem komu zaufam i wiem komu pożyczę ryzykownie, albo z niskim oprocentowaniem, z chęci pomocy. Sytuacja taka jak ostatni pseudo-kryzys bankowy jest tu nie możliwy, kiedy to debilowate banki pożyczały pieniądze których nie miały i to ludziom którzy na kokosie mieliby -10 gwiazdek :) Nie dość że banki źle obracały naszymi pieniędzmi, to jeszcze gwarancje dawało państwo… czyli my z własnej kieszeni… ok :) to nie moment na wieszanie psów na bankach :) (mógłbym jeszcze napisać o moim krytycznym nastawieniu do wirtualnego dodrukowywania pieniądza przez banki komercyjne, ale to inna historia, tak czy owak, przy social lending jest to nie możliwe).

Inną kwestią jest naturalny narodowy Polski brak zaufania (albo z drugiej strony u innych, nadmierna naiwność). Naturalnie brak zaufania mam też, wiec staram się inwestować w miarę bezpiecznie. Czasami czytając dysputy pod “aukcją” jestem pod wrażeniem dociekliwości i spostrzegawczości niektórych pożyczkodawców, ale zdarzają się również wpisy ze sporą dozą chamstwa. W sumie co się dziwię :) To jest tak jak wszędzie. Tak czy owak bezpośredni kontakt pożyczko-dawcy i pożyczko-biorcy prowadzi do dużo lepszego porozumienia. W razie wątpliwości można zadzwonić, pogadać osobiście, albo poprosić o kopie jakichś dokumentów (zaświadczenie o dochodach, kopie dowodu, dokumenty potwierdzające prowadzenie firmy itp.) co podnosi wiarygodność pożyczko-biorcy i buduje obustronne zaufanie.

Podsumowując, zarówno ze strony pożyczko-dawców jak i pożyczko-biorców zdarzają się postawy anty-społeczne (nawet anty-pożyczko-społeczne :D). Nieuniknione jest więc że mały procent pożyczko-dawców pożycza jedynie sobie (bo nikomu nie ufają), dla równowagi niektórzy pożyczają wszystkim, dziwując się potem nad niskimi statystykami spłat. Z drugiej strony barykady niektórzy pożyczko-biorcy prezentują klasyczną socjalistyczną postawę roszczeniową, uważając że pożyczka im sie nalezy jak psu zupa.

Podsumowanie

Na razie się nie naciąłem. Jestem zadowolony ze współpracy z pożyczko-biorcami, oraz z osiąganych zysków. Ogólnie polecam tę formę inwestowania osobom które oprócz trzymania pieniędzy na koncie, są w stanie zainwestować pół godzinki tygodniowo aby zwielokrotnić swoje zyski z inwestycji.

Sam nie myślałem, że to kiedyś napiszę biorąc pod uwagę moje ograniczone zaufanie do sektora bankowego, ale czasami otrzymując “pozytywa” albo mejla z podziękowaniami za umożliwienie rozwoju firmy, kupna wymarzonego motoru lub chociaż tokarki, cieszę się że pożyczam ! :D Widzę że moja inwestycja naprawdę ma bezpośrednie przełożenie na rzeczywistość i pomaga ściśle określonym żywym ludziom.

Wczesniejsza dyskusja

Inwestowanie w social lending to fajna sprawa, trzeba tylko starać się ograniczać ryzyko do minimum
By Darek on mar 27, 2010

Tak jak ze wszystkim :D Dla pożyczkobiorcy ryzyko jest takie jak zawsze (chociaż przejrzystość umowy DUŻO większa). Ryzyko pożyczkodawcy… wydaje się większe, ale ostatnia jazda banków po bandzie, wcale nie przemawia na ich korzyść, a to właśnie my wpłacając pieniądze do banku jesteśmy pożyczkodawcami.
By Yunnan on mar 28, 2010